Na jakimś blogu wypatrzyłam przepiękne słońce z pożółkłych kartek starej książki, przebuszowałam internet w poszukiwaniu instrukcji jak się za nie zabrać ale wyniki były marne... nic nie znalazłam. Mus improwizować. Znalazłam stary słownik pięknie pożółcony przez czas i tu pierwszy schodek, książka należy do Męża a on zgłasza sprzeciw... proszenia było, tłumaczenia, opór materii pokonałam z trudem. Jeszcze żebym wiedziała po co mu ten słownik...
Roboty czas zacząć
1. Pierwsze było kółko z kartonu, wielkości największego talerza i dwa mniejsze dla orientacji
3.Obudziła się Tusia
4.Zaczęłyśmy kleić tutki do kółka w trzech warstwach.
4. Na środek wybrałyśmy złoty metalowy dekorek i falbankę z atłasowej wstążki.
5. Efekt końcowy zadowalający ale zdjęcie muszę zrobić w dzień, bo w nocy nie bardzo wyszło...
Dzieci zadowolone ze sposobu spędzenia wieczoru, ja mam poparzonego kciuka, gdyz pierwszy raz miałam do czynienia z pistoletem na klej, ale idzie lepsze...
Dobranoc
Ps: i zdjęcie dzienne