Jakoś się udało, pomimo usilnej pomocy moich córek udało się skończyć... witrynka doczekała się nowego ubranka. Wyszlifowana, pomalowana, przetarta, polakierowana... dziękuję chemikom za farby akrylowe. Dzięki nim mogę działać mając panny na oku i nic nie śmierdzi. Inaczej trzeba byłoby czekać do wiosny, a człowiek niecierpliwy jest .
Przy okazji udało się pomalować fotel będący reliktem z epoki Gierka.. Nie mogłam na niego patrzeć ale "po babci" jest i Mężowi szkoda. Jeszcze dostanie nowe ubranko i może da się go znieść w jakimś odległym kącie domu ...
Śliczna witrynka, taka jak moja tyko troszkę inaczej zrobiona:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Kamila
To mój pierwszy komentarz :-)) pięknie dziękuję i pozdrawiam serdecznie
UsuńPięknie wyszła Ci ta witrynka, to wcale nie jest trudne a jak cieszy.Pozdrawaim
OdpowiedzUsuńPiękna witrynka :) Moim marzeniem jest posiadanie takowej, ale muszę poczekać aż dorobimy się własnego M, w naszym obecnym, niestety miejsca brak na takową. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMarzenia się spełniają czego Ci szczerze życzę... to tylko mała witrynka
OdpowiedzUsuń